Anna Dymna mierzy się z hejtem po „Wielkiej wodzie”. „Czasem popłaczę”
Anna Dymna, aktorka i założycielka fundacji „Mimo wszystko” w rozmowie z Onetem poruszyła temat internetowego hejtu wymierzonego w jej wygląd.
– Mam 71 lat i na oczach swoich widzów z Ani Pawlaczki,Marysi Wilczur, Basi Radziwiłłówny zmieniłam się w Bayerową z „Ekscentryków”. Bardzo długo szczuplutka, młodziutka, zmieniłam się i to nie z powodu, jak to piszą do mnie: "Ty zapyziały misiu, nie żryj tyle". Są różne uwikłania, choroby. Rehabilituję się już kilkadziesiąt lat i robię wszystko, by mimo wielu kontuzji, wypadków, operacji mieć siły i zachować sprawność. O to dbam i walczę. A wyglądam, jak wyglądam. Ważne, że jeszcze się komuś na coś przydaję. Ludzie i tak piszą, co chcą – powiedziała aktorka „Onetowi”.
Dodała, że „brukowce, internetowe ścieki potrafią momentami bardzo ranić”. – Niby jestem do tego przyzwyczajona, ale czasem popłaczę sobie w nocy, gdy nikt nie widzi. Na szczęście jeszcze to potrafię. Nie reaguję na takie prowokacje nigdy, bo jakiekolwiek reakcje tylko nakręcają spiralę nienawiści. A nienawiść niszczy wszystko – mówiła.
Anna Dymna po „Wielkiej wodzie”: Ścieki ohydnych słów
Dodała, że szczególnie dużo krytycznych wiadomości spływa do niej po roli w serialu „Wielka woda”. Aktorka wcieliła się tam w rolę Leny Tremer, byłej śpiewaczki operowej chorującej na otyłość olbrzymią. Na potrzeby tej roli powstał specjalny kostium pogrubiający Annę Dymną. Serial opiera się na wydarzeniach z Wrocławia z czasów tzw. powodzi tysiąclecia w 1997 roku.
– Po roli w "Wielkiej wodzie" wylewają się na mnie ścieki ohydnych słów. Jestem przecież publiczną osobą. Służymy też do tego, by różni biedni frustraci, zakompleksieni nieudacznicy, samotni, uszkodzeni mieli się na kim się wyżyć. Może to im pomaga? Jeśli tak, to dobrze. Może przez chwilę chociaż czują się lepiej – powiedziała aktorka.